Maria Anto

– born in 1936 in Warsaw, died 2007 in Warsaw. Painter and poet. She studied at the Academy of Fine Arts in Warsaw. She got her diploma in 1960. She debuted two years later with an individual exhibition at the MDM Art Gallery in Warsaw. In 1963, she represented Poland at the Biennale in Sao Paulo. She repeatedly took part in plein-air painting workshops in Białowieża. During martial law she actively participated in the independent culture movement. She created portraits, landscapes and still lifes. She worked out her own extremely poetic painting style, inspired by Italian trecento painting, naive realism, surrealism, the works of M. Chagal and poetry.

“You are, after all, creating ‘something’ out of ‘nothing’ And it doesn’t help the experience of many, many years that, after all, I have felt the paralyzing fear which I overcame every time. Neither comfort nor – much less – bravado comes from this. I know colleagues who do not experience “metaphysical anxiety” at all. Yes, there is uncertainty in them, resulting from the need to look for new things – and this requires courage – but spontaneously they are able to tame this anxiety. Some, however, need mobilization, all their inner strength to open another door,  which they do not know what is behind. And in front of a closed door you can no longer stand. I don’t know any other person who has experienced this paralyzing fear. It really exhausts me.”1.

“We are reluctant to talk about inspiration because the word seems exalted. But irreplaceable. Compulsion? It arises from one’s own program, and everyone carries it deep within himself. The only means to achieve it – in my opinion, there is no other – is ambition, no matter what its reference – inside or outside, whether one needs an audience or struggles with oneself. On the other hand, only inspiration creates opportunities. I don’t know how else to call it. The reason I paint is also my curiosity. I hope to see something in my painting someday that I didn’t know about until now.”2.

“Joy, despair, a certain chaos – extreme emotions made some people incapacitated and unable to create, others in a wonderful, complete way, processed their experiences, and finally – some did journalistic work. But so what? That was the need of the moment and it was too early to judge. I remember that in the first period I experienced great euphoria and illumination, I painted several religious paintings. Later, during martial law, I was unable to paint what I felt, events overtook my ability to process and mature for realization. Immediately after the murder of Father Jerzy Popiełuszko, I painted many paintings because that death stifled me, choked me, and I could not find another way to stay afloat. You can see that these canvases are, as it were, made of different matter.”3.

“I admit, and this is actually a confession, that all this work is sort of a two-way promise keeping. When I work, you know it’s very serious, I don’t give way, I don’t run away. The painting knows what it deserves from me. But immediately afterwards, when it starts living its own life, I firmly expect something from it for myself. It is due to me. So I don’t “identify:” I just sit across from it with questions (which no one on the outside will ask, because it’s just not done), with some confusion and hope that things will clear up. As if it isn’t mine…why are we doing this at all? The answers are long established and long overdue. I add: I know what I would like to see, and what I will never see unless I try to paint. But that’s not all: I expect to encounter in my own painting something I didn’t know existed until now.”4.

“- From visions… Not from dreams, as critics suggest, but precisely from visions. Sometimes I don’t even have to close my eyes to imagine the finished image in an instant. Later I agonize like a reprobate, trying to bridge the gap between my imagination and what appears on the canvas. I do not work like a professional. I paint like an inspired amateur, spontaneously, in exaltation, and every time I face the white canvas, I feel the same poignant anxiety, as if I were about to paint the first picture in my life.”5.

“Here live with me books, records, paintings of my friends, and all the indispensable needed to reach a state of a certain gentleness. To transcend the banality of domestic duties and find oneself in the heaven of the studio is not at all easy. A man can turn his back on his wife and children because he paints, and this is some kind of excess. I have always envied artists who could calmly get down to work after breakfast. Boleslaw Prus, when he came to my grandmother’s estate, wrote from 9 a.m. until lunchtime. And after dinner… receiving guests, pleasures, walks. Poor Prus had a fear of space and was afraid to go out to a large field. Grandma told me that he carried a padlock with him and when he locked it, the fear passed. I also have my own ways for the paralyzing fear I experience when standing in front of a primed canvas.”6.

“Over time, I learned to work in spurts. Two or three times a year I had a surge of incredible energy. I’d lock myself in the studio, not control the time, and when I started to feel anxious, I’d open the door and float from that heaven of mine into the mundane of life. It’s impossible to reconcile: shopping, cooking, laundry, parenting, and painting. It’s either-or. There were times when my paints, brushes, and palette dried up. But I believe it wasn’t time lost. I would be completely empty without my home.”7.

Selection of Maria Anto’s works in Zachęta National Gallery’s collection8910.

Materials collected and organised by Ewa Mielczarek (2020).

1Jaga Rey, Tylko niebo i ziemia [Only Sky and Earth], „Rzeczpospolita”, no. 101, 02.05.1990.
2Jaga Rey, Tylko niebo i ziemia [Only Sky and Earth], „Rzeczpospolita”, no. 101, 02.05.1990.
3Jaga Rey, Tylko niebo i ziemia  [Only Sky and Earth], „Rzeczpospolita”, no. 101, 02.05.1990.
4Maria Anto, Z listów do Przyjaciela [From Letters to a Friend], exhibition catalogue at Kordegarda Gallery, December 1991 – January 1992.
5Janusz Miliszkiewicz, Conversation with Maria Anto, Janusz Miliszkiewicz “PANI”, no. 10, October 1993.
6Joanna Młynarczyk, Z muzą pod dachem. Malarze i ich pracownie [With the Muse under the Roof. Painters and their studios], “PANI”, no. 9, September 1999, p. 12.
7Joanna Młynarczyk Z muzą pod dachem. Malarze i ich pracownie [With the Muse under the Roof. Painters and their studios], “PANI”, no. 9, September 1999, p. 12.
8Image: Maria Anto, Return, oil on canvas, 1967. Photo courtesy Zachęta – National Gallery.
9Image: Maria Anto, Evening walk, oil on canvas, 1972. Photo courtesy Zachęta – National Gallery.
10Image: Maria Anto, Białowieża After a Year, oil on canvas, 1974. Photo courtesy Zachęta – National Gallery.

– uodzona w 1936, Warszawa; zmarła w 2007, Warszawa –  Malarka i poetka. Studiowała na ASP w Warszawie. Dyplom uzyskała w 1960 roku. Zadebiutowała dwa lata później wystawą indywidualną w Galerii Sztuki MDM w Warszawie. W 1963 roku reprezentowała Polskę na Biennale w Sao Paulo. Wielokrotnie brała udział w białowieskich plenerach malarskich. W czasie stanu wojennego aktywnie uczestniczyła w ruchu kultury niezależnej. Tworzyła portrety, pejzaże i martwe natury. Wypracowała swój własny niezwykle poetycki styl malarski, inspirowany malarstwem włoskiego trecento, naiwnym realizmem, surrealizmem, twórczością M. Chagala oraz poezją.

„Tworzy się przecież „coś” z „niczego” I nie pomaga doświadczenie z wielu, wielu lat, że przecież za każdym razem odczuwałam paraliżujący lęk i za każdym razem przezwyciężałam go. Nie wynika z tego ani pocieszenie, ani – tym bardziej – brawura. Znam kolegów, którzy w ogóle nie doświadczają „metafizycznego niepokoju”. Owszem jest w nich niepewność, wynikająca z potrzeby szukania nowych spraw – a to wymaga odwagi – ale żywiołowo i spontanicznie potrafią ów niepokój okiełznać. Niektórzy jednak potrzebują mobilizacji, wszystkich wewnętrznych sił, by otworzyć kolejne drzwi, za którymi nie wiadomo, co się znajduje. A przed zamkniętymi drzwiami nie można już dłużej stać. Nie znam innej osoby, która doświadczyłaby również paraliżującego lęku. Mnie naprawdę on wyczerpuje”1.

„Niechętnie mówimy o natchnieniu, bo to słowo wydaje się egzaltowane. Ale niezastąpione. Przymus? Wynika z własnego programu i każdy nosi go w głębi siebie. Jedynym środkiem do realizacji – moim zdaniem, nie ma innego – jest ambicja, obojętnie jakie mająca odniesienie – do wewnątrz lub na zewnątrz, czy ktoś potrzebuje widowni, czy zmaga się sam ze sobą. Natomiast możliwości stwarza wyłącznie natchnienie. Nie wiem, jak można to inaczej nazwać. Powodem, dla którego maluję jest też moja ciekawość. Mam nadzieję zobaczyć kiedyś w moim obrazie coś, o czym do tej pory nie wiedziałam”2.

„Radość, rozpacz, pewien chaos – ekstremalne emocje sprawiły, że jedni byli obezwładnieni i nie mogli tworzyć, inni we wspaniały, pełny sposób, przetwarzali swoje doznania, i wreszcie – niektórzy robili prace publicystyczne. Ale co z tego? Taka była potrzeba chwili i za wcześnie na ocenę. Pamiętam, że w pierwszym okresie doznałam wielkiej euforii i iluminacji, namalowałam kilka obrazów religijnych. Potem w stanie wojennym, nie potrafiłam namalować tego co odczuwam, wydarzenia przeganiały moją zdolność przetwarzania i dojrzewania do realizacji. Bezpośrednio po zamordowaniu księdza Jerzego Popiełuszki namalowałam wiele obrazów, ponieważ ta śmierć zdusiła mnie, zdławiła i nie mogłam znaleźć innego sposobu, by utrzymać się na powierzchni. Widać, że te płótna są, jak gdyby, z innej materii”3.

„Ja przyznaję, a właściwie to jest zwierzenie, że cała ta robota jest jakby obustronnym dotrzymywaniem obietnicy. Gdy pracuję, to wiesz, że jest bardzo poważnie, nie ustępuję, nie uciekam. Obraz wie, co mu się ode mnie należy. Ale zaraz potem, gdy on zacznie żyć własnym życiem, ja stanowczo oczekuję od niego czegoś dla siebie. To się mnie należy. Więc się nie „utożsamiam:, tylko siedzę naprzeciw z pytaniami (których nikt z zewnątrz nie zada, bo tego się po prostu nie robi), z pewnym zamętem i nadzieją, że wszystko się wyjaśni. Jakby nie był mój… dlaczego w ogóle to robimy? Odpowiedzi są od dawna ustalone i od dawna nie wystarczają. Ja dodaję: wiem, co chciałabym zobaczyć, a czego nie zobaczę nigdy, jeśli nie spróbuję namalować. Ale to nie wszystko: spodziewam się spotkać w swoim własnym obrazie coś, o istnieniu czego do tej pory nie wiedziałam”4.

„- Z wizji… Nie ze snów, jak sugerują krytycy, lecz właśnie z wizji. Czasami nie muszę nawet przymykać oczu, by w jednej chwili wyobrazić sobie gotowy obraz. Później męczę się jak potępieniec, staram się zasypać przepaść pomiędzy wyobrażeniem a tym, co pojawia się na płótnie. Nie pracuję jak zawodowiec. Maluję, jak natchniony amator, spontanicznie, w uniesieniu i za każdym razem, gdy stanę naprzeciw białego płótna, odczuwam taki sam przejmujący lęk, jakbym miała namalować pierwszy obraz w życiu”5.

“Here live with me books, records, paintings of my friends, and all the indispensable needed to reach a state of a certain gentleness. To transcend the banality of domestic duties and find oneself in the heaven of the studio is not at all easy. A man can turn his back on his wife and children because he paints, and this is some kind of excess. I have always envied artists who could calmly get down to work after breakfast. Boleslaw Prus, when he came to my grandmother’s estate, wrote from 9 a.m. until lunchtime. And after dinner… receiving guests, pleasures, walks. Poor Prus had a fear of space and was afraid to go out to a large field. Grandma told me that he carried a padlock with him and when he locked it, the fear passed. I also have my own ways for the paralyzing fear I experience when standing in front of a primed canvas.”6.

„Mieszają tu ze mną książki, płyty, obrazy moich przyjaciół, a wszystko nieodzowne potrzebne do osiągnięcia stanu pewnej łagodności. Przekroczyć granicę banalności domowych obowiązków i znaleźć się w niebie pracowni wcale nie jest łatwo. Mężczyzna potrafi odwrócić się od żony, dzieci, bo on maluje i to jest jakaś nadwartość. Zawsze zazdrościłam twórcom, którzy mogli po śniadaniu spokojnie zabrać się do pracy. Bolesław Prus, kiedy przyjeżdżał do majątku mojej babci, pisał od 9 do obiadu. A po obiadku… przyjmowanie gości, przyjemności, spacery. Biedny Prus miał lęk przestrzeni i bał się wyjść na duże pole. Babcia opowiadała mi, że nosił ze sobą kłódkę i jak zamknął ją na kluczyk, lęk mijał. Ja też mam swoje sposoby na paraliżujący strach, jaki przeżywam stojąc przed zagruntowanym płótnem”6.

„Z czasem nauczyłam się pracować zrywami. Dwa, trzy razy w doku miałam przypływ niesamowitej energii. Zamykałam się w pracowni, nie kontrolowałam czasu, a gdy zaczynałam odczuwać niepokój, otwierałam drzwi i spływałam z tego mojego nieba do prozy życia. Tego się nie da pogodzić: zakupy, gotowanie, pranie, wychowywanie i malowanie. Jest albo-albo. Bywały okresy, kiedy wysychały mi farby, pędzle, paleta. Ale wierzę, że to nie był czas stracony. Bez mojego domu byłabym zupełnie pusta”7.

Wybór prac artystki znajdujący się w kolekcji Zachęty Narodowej Galerii Sztuki8910.  

Materiały zebrała i przygotowała Ewa Mielczarek (2020).

1Jaga Rey, Tylko niebo i ziemia, „Rzeczpospolita”, nr 101, 02.05.1990.
2Jaga Rey, Tylko niebo i ziemia,  „Rzeczpospolita”, nr 101, 02.05.1990.
3Jaga Rey, Tylko niebo i ziemia,  „Rzeczpospolita”, nr 101, 02.05.1990.
4Maria Anto, Z listów do Przyjaciela, katalog wystawy w Galerii Kordegarda, grudzień 1991 – styczeń 1992.
5Janusz Miliszkiewicz, Rozmowa z Marią Anto, „PANI”, nr 10, październik 1993.
6Joanna Młynarczyk, Z muzą pod dachem. Malarze i ich pracownie, „PANI”, nr 9, wrzesień 1999, str. 12.
7Joanna Młynarczyk, Z muzą pod dachem. Malarze i ich pracownie, „PANI”, nr 9, wrzesień 1999, str. 12.
8Zdjęcie: Maria Anto, Powrót, olej na płótnie, 1967. Dzięki uprzejmości Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki.
9Zdjęcie: Maria Anto, Spacer wieczorem, olej na płótnie, 1972. Dzięki uprzejmości Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki.
10Zdjęcie: Maria Anto, Białowieża po roku, olej na płótnie, 1974. Dzięki uprzejmości Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki.