Maja ∀. Ngom

— urodzona w 1980 roku, polsko-senegalska artystka wizualna mieszkająca w Londynie. W 2005 roku uzyskała tytuł magistra na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie równolegle studiowała w Instytucie Kulturoznawstwa. Ukończyła również studia na Wydziale Sztuki w Royal College of Art w Londynie.  W swojej twórczości łączy fotografię, tekst i rzeźbę. Inspiracją dla jej prac są formy naturalne oraz różnorodność technik i materiałów. W poszukiwaniach artystycznych często sięga po motywy autobiograficzne oraz zagadnienia związane z badaniem pojęcia Czarności (Blackness) w kontekście ukształtowanym na gruncie polskim.

Do dziś nie jest pewne, czy urodziłam się w Polsce, w Poznaniu, czy w Djilor, małej wiosce w Senegalu, z której pochodzi mój ojciec. Z czasów dzieciństwa pamiętam niewiele, a okruchy, z których składam przeszłość, robią ze mnie dosyć niewiarygodnego narratora. Pamiętam smak masła orzechowego, które wyjadane łyżeczką ze słoika przyklejało się do podniebienia. Przypominam sobie bose stopy mojej babci przemierzające piaszczystą plażę naprzeciwko jej domu i podążające tuż za nią bezpańskie psy. Pamiętam też wieżę hi-fi mojego taty, która wyglądała jak kabina statku kosmicznego w jego małym pokoju akademickim, oraz podświetlany kolorowymi żarówkami obraz Czarnej Madonny rozświetlający sypialnię moich dziadków. 

O dwóch lekcjach sztuki

W pierwszych latach nauki szkolnej to moja babcia postanowiła pomóc mi w nauce pisania liter. Końcówka jej języka, uwięziona w kącikach ust — wynik głębokiego skupienia i ogromnej staranności — harmonizowała z długopisem poruszającym się powoli między liniami, kreślącym niezrozumiałe zygzaki układające się ostatecznie w formę liter. 

Moje pierwsze spotkanie ze sztuką w szkole podstawowej było porażką naznaczoną złą oceną za rysunek kredkami świecowymi zatytułowany „Nocne ognisko”. Jest zmierzch, podczas którego zanik horyzontu rozsadza perspektywę, mieszając niebo z ziemią. Kilka drzew pokrytych korą z wyżłobionymi rowkami, zawieszonych w przestrzeni kartki, tworzy las. Na środku stos rozgrzanego do czerwoności drewna, buchający żółtym ogniem, dotyka ram niesymetrycznych gwiazd. Tuż przy ognisku, przy jego żarze, unosi się grupa ludzi. Patrzą przed siebie w milczeniu, w bezruchu. Ich delikatnie zarysowane okrągłe twarze z oczami niczym kropki milczą ustami z cienkich myślników. Jedyną osobą, którą poruszył ten rysunek, był mój dziadek. 

Wielokrotne doświadczenia podwójności głęboko wpłynęły na to, kim jestem dzisiaj, a ich echo rozbrzmiewa w wielu moich pracach. Przez kilka lat, zanim jeszcze na stałe zamieszkałam z dziadkami, chodziłam do dwóch szkół i mieszkałam w dwóch różnych miejscach: kilka miesięcy w Poznaniu w bloku z mamą i kilka miesięcy na wsi w domu z dziadkami, śpiąc w zagłębieniu powstałym między ich materacami. Dorastając, nie posiadałam ani języka, ani narzędzi, aby opisać moje doświadczenia związane choćby z byciem ciałem „kobiecym” i „urasowionym” w całej jego nadmiernej widzialności w Polsce i obłędzie jego braku i nadmiaru („niewystarczająco” / „nadto” / „nie aż tak” Czarna), gdzie autentyczność poczucia siebie jest nieustannie podważana przez interakcje społeczne. Być może moja sztuka i praktyka są sposobem na zamieszkanie i znalezienie własnego miejsca w tych nie do pogodzenia, niczym olej i woda, zwielokrotnieniach siebie. 

Słodki smak inności12345, instalacja zrealizowana na Biennale Zielona Góra była próbą stworzenia i zawłaszczenia symbolicznej przestrzeni, w której metodę i kierunek pracy wyznaczały wybrane rasowo-wizualne kody językowe. Były to zarówno te, które znam z własnego doświadczenia, jak i te, które pamiętałby mój ojciec, przebywający w Polsce w latach osiemdziesiątych, zanim wrócił do Senegalu.

W tekście dla magazynu „Obieg” zatytułowanym Słodki smak inności6, z którego narodził się pomysł instalacji, napisałam: „Mój ojciec i ja dzieliliśmy to samo doświadczenie inności i nieziemskości”. W tej nasyconej fioletem przestrzeni wyłożonej papą asfaltową, muzyka wprowadzająca mózg w stan relaksacji prowadziła widza między pofałdowane i milczące naczynia-figury z roślinami. Mdlący zapach w połączeniu z muzyką i ostrością światła czyniły miejsce klaustrofobicznym. Uważam, że przestrzeń ta odzwierciedlała również mój stan ducha w tamtym czasie — była wyrazem mojego lęku i dyskomfortu, ale też wyrażała pilną potrzebą zajęcia własnego miejsca i głosu.

Wielu ludzi w Polsce pyta mnie: Czy tworzenie prac o czarnej podmiotowości jest wynikiem narzuconego białego, dominującego spojrzenia, które skupia się na jej inności i niejako „obliguje” do poruszania tego zagadnienia? Czy ma to znaczenie? Myślę, że ciało nie istnieje nigdy w próżni, lecz jest zanurzone w kontekście kulturowym. Zanurzone w błocie historii unosi się ono na powierzchni tego, co nieobecne i pominięte lub ukryte. Możliwość wykluczenia ciała z postrzegania i doświadczania świata — jego domniemana niewidzialność — jest przywilejem danym tylko niektórym z nas.  

W wielu moich pracach przewija się atmosfera milczenia i niewysłowionego, wynikająca prawdopodobnie z poczucia samotności w inności. Brak rodzeństwa, ograniczony kontakt z ojcem oraz dorastanie w kraju, który posiadał nieliczną czarną diasporę, nie dawały wielu możliwości, by dzielić się i zrozumieć, czy przetrawić pewne doświadczenia. To zasiane w przeszłości poczucie odosobnienia skłoniło mnie do pracy nad nowym projektem wizualnym Dark Polish Archives — będącym wielowarstwowym repozytorium publicznych i osobistych materiałów poświęconych doświadczeniu Czarnych Polek i Polaków. Archiwa te mają charakter eksperymentalny i są w swojej formie płynne. Zbierają polifonię głosów, mnogość gestów, wątków i śladów. 

W mojej praktyce artystycznej tworzę na wielu płaszczyznach, takich jak tekst, rzeźba i fotografia. Interesuje mnie różnorodność materiałów, ich zespalanie pomimo odmienności, surowość i organiczność. Elementy narracyjne i autobiograficzne są powracającym motywem w moich pracach, w których czerpię inspirację z kodów symboliczno-językowych, literatury, motywów religijnych i popularnonaukowych, tworząc z nich grzybnię osobliwych skojarzeń i relacji.78910

Tekst powstał we współpracy z Romualdem Demidenko (2024).


1Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, Słodki smak inności, 2020, instalacja, Biennale Zielona Góra. Fot. Marek Lalko. Dzięki uprzejmości artystki.

2Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, Naczynie, figura 3, z cyklu „Słodki smak inności”, 2020, instalacja, Biennale Zielona Góra, ceramika, roślina Colocasia esculenta (czarna magia). Fot. Marek Lalko. Dzięki uprzejmości artystki.
3Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, Zasłona, z cyklu „Słodki smak inności”, 2020, instalacja, Biennale Zielona Góra, satyna, tyczka bambusowa, włosy. Fot. Hicham Gardaf. Dzięki uprzejmości artystki.
4Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, Słodki smak inności, 2022, widok wystawy w Muzeum Sztuki w Łodzi, ceramika, papa asfaltowa, rośliny: Cocos nucifera (palma kokosowa), Rhapis excelsa (palma biczowa), Phoenix roebelenii (daktylowiec niski); dźwięk, papier mâché, światła UV. Fot. HaWa. Dzięki uprzejmości artystki.

5Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, Słodki smak inności, 2022, instalacja, Muzeum Sztuki w Łodzi, ceramika, roślina: Rhapis excelsa(palma biczowa). Fot. HaWa. Dzięki uprzejmości artystki.
6Maja ∀. Ngom, Słodki smak inności, Obieg, nr 13/2019 “Od–innienie”, zob.: https://obieg.pl/177-slodki-smak-innosci.
7Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, bez tytułu (8), z cyklu „Wszystko, co ukrywają przed sobą, zostanie im wyjawione”, 2015, odbitka żelatynowo-srebrowa, 20 x 25 cm. Dzięki uprzejmości artystki.
8Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, bez tytułu (3), z cyklu „Wszystko, co ukrywają przed sobą, zostanie im wyjawione”, 2015, odbitka żelatynowo-srebrowa, 110 x 150 cm. Dzięki uprzejmości artystki.
8Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, bez tytułu (4), z cyklu „Wszystko, co ukrywają przed sobą, zostanie im wyjawione”, 2015, odbitka żelatynowo-srebrowa, 20 x 25 cm. Dzięki uprzejmości artystki.
9Zdjęcie: Maja ∀. Ngom, Gorejące serce, 2024, FILET, Londyn, gips, wosk, róża, widelczyk, naczynie kryształowe, serwetka, papier mâché. Fot. Tanya Moulson. Dzięki uprzejmości artystki.