Joanna Malinowska

– born 1972 in Gdynia. Artist, lives and works in New York. In her work oscillating between various media – sculpture, video, peformative actions – she touches upon issues of national identity and its paradoxes perceived through an experimental-anthropological filter. In 2015, together with C.T. Jasper, she represented Poland at the Venice Biennale, showing the video installation Halka/Haiti 18°48’05 “N 72°23’01 “W.

/malinowskajoanna.com/

My first artistic project after graduating from Yale University with a master’s degree in sculpture was to place an ad in “The New York Review of Books” offering to do typical household chores (cleaning, cooking, ironing, etc.) in exchange for private lessons in philosophy and other humanities, and to document (with a video camera) what happened1. My subversive proposal, hurled into the space of New York’s intellectual elite, met with an immediate response and over the following weeks I had the pleasure of scrubbing kitchens and bathrooms, cooking dumplings and ironing mountains of shirts in order to finally receive payment in the form of custom-made oratorical compendiums on the philosophy of Spinoza, Kant and Descartes, the film work of Woody Allen, the issues and ethical dilemmas of modern medicine or Jesus Christ as a folk hero and historical figure. 

Although the above-described project In practice2 belongs to the distant personal past, it seems to be a perfect illustration of my approach to art – treating it as a certain form of non-scientific field research, manoeuvres and experiments which, registered with the help of available artistic tools, become a reflection on mechanisms governing a given fragment of reality. 

At first glance, it was a purely feminist project, emphasising the artificiality and absurdity of the patriarchal division of roles and responsibilities (it is no coincidence that my clients were all men), but the impulses that inspired it were much more complex – at that moment I was a firm believer in the dematerialisation of the artistic object, and my personal artistic hero was the legendary Bas Jan Ader. I was interested in confronting the dominant stereotype in the United States of the Polish immigrant cleaning woman. I was interested in the element of risk that I expose myself to by carelessly entering the homes of strangers. I was interested in being an ethnographer in disguise, entering other people’s private worlds.

A few years later, while taking Spanish language courses, I experienced an epiphany of sorts. Asked as part of a grammar exercise what materials I use to make my work – I replied: “from cultural collisions”. This answer, aimed at introducing a bit of humour into the arduous linguistic exercise and sabotaging the common belief that artists usually sculpt in clay, bronze or marble, surprised me. 

When I write about culture clashes, I mean all forms of confrontation between established paths of identity – gender identity, national identity, sexual identity, generational identity. Clashes break homogenous monoliths, introduce entropy, provoke reflection and different thinking about ourselves and mythical others. 

Art is always political, even if the creative intentions of its author are apolitical and without consciously taking sides in any political game. This does not mean that art has to engage in and serve political criticism. In this respect, I am an advocate of free choice, and I do not discriminate against art that arises from needs other than political activism.

Feminism is important to me, both as a participant in everyday reality and as an artist. For me, feminism means an alternative proposal for organising the world, a more empathetic and just vision that not only plays out in the space of interspecies divisions between men and women, but sheds light on all forms of discrimination – racial, cultural, class, age-related or disability-related.

I am much more inspired and fascinated by the subject of national identity – the homogeneity of the culture of the former People’s Republic of Poland, in which I grew up, is probably the main reason why I chose art and the “ethnographic methodology” of creation. Cultures suffocating in the sauces of their ideological-zero-one absolutes, too narrow-minded, xenophobic patriotisms and the need to get up from their knees, separatisms from the global ecosystem – they provoke an escape, a desire to see if there are not other ideas of interpreting the world.

Such were the motives behind the project Halka/Haiti 18°48’05 “N 72°23’01 “W3 realised in 2015 for the Polish Pavilion at the Venice Biennale, in collaboration with C.T. Jasper and Magdalena Moskalewicz. The idea of disarming Moniuszko’s Halka as a national work, as well as searching for historical traces of Polishness in a Haitian village, was precisely an attempt to find a more complex answer to the question of who we are.

Finally, I would like to add that in addition to the specific, previously mentioned issues that interest me as an artist, I am a firm believer in the validity of the claim made in Bruce Nauman’s however ironic neon sign: “The True Artist Helps the World by Revealing Mystic Truths”.

Text written in collaboration with Agnieszka Sosnowska (2020).

1Image: Joanna Malinowska, 2003, In practice. Courtesy of the artist.
2Image: Joanna Malinowska, 2003, In practice. Courtesy of the artist.
3Image: Joanna Malinowska, Halka/Haiti, 2015, photo Damas Porcena. Courtesy of the artist.

 – urodzona w 1972, Gdynia – artystka, mieszka i pracuje w Nowym Jorku. W swojej twórczości oscylującej między różnorodnymi mediami — rzeźbą, wideo, działaniami peformatywnymi — porusza tematy związane z zagadnieniami tożsamości narodowej i jej paradoksów postrzeganych przez eksperymentalno-antropologiczny filtr. W 2015 roku wraz z C.T. Jasperem reprezentowała Polskę na Biennale w Wenecji, pokazując instalację wideo Halka/Haiti 18°48’05”N 72°23’01”W.

/malinowskajoanna.com/

Pierwszym projektem artystycznym, zrealizowanym przeze mnie tuż po zakończeniu studiów magisterskich na wydziale rzeźby Uniwersytetu Yale, było zamieszczenie w miesięczniku „The New York Review of Books” ogłoszenia proponującego wykonywanie typowych prac domowych (sprzątanie, gotowanie, prasowanie itp.) w zamian za prywatne lekcje z filozofii i innych nauk humanistycznych, a także dokumentacja (za pomocą kamery wideo) zaistniałych sytuacji1. Moja rzucona w przestrzeń kosmiczną nowojorskiej elity intelektualnej przewrotna propozycja, spotkała się z natychmiastowym oddźwiękiem i przez następne tygodnie miałam przyjemność szorować kuchnie i łazienki, przyrządzać pierogi i prasować góry koszul, by ostatecznie otrzymać zapłatę w postaci przygotowanych na zamówienie oratorskich kompendiów wiedzy o filozofii Spinozy, Kanta czy Kartezjusza, twórczości filmowej Woody’ego Allena, zagadnieniach i dylematach etycznych współczesnej medycyny czy Jezusie Chrystusie jako bohaterze ludowym i postaci historycznej. 

Choć powyżej opisany projekt W praktyce2 należy do zamierzchłej osobistej przeszłości, wydaje się doskonałą ilustracją mojego podejścia do sztuki – traktowania jej jako pewnej formy nienaukowych badań terenowych, manewrów i eksperymentów, które zarejestrowane za pomocą dostępnych artystycznych narzędzi stają się refleksją nad mechanizmami rządzącymi danym wycinkiem rzeczywistości. 

Na pierwszy rzut oka był to projekt czysto feministyczny, podkreślający sztuczność i absurdalność patriarchalnego podziału ról i obowiązków (nieprzypadkowo moimi klientami byli sami mężczyźni), ale impulsy, które go zainspirowały były o wiele bardziej złożone – w tamtym momencie byłam zdecydowanie wyznawczynią dematerializacji obiektu artystycznego, a moim prywatnym artystycznym herosem był owiany legendą Bas Jan Ader.

Interesowało mnie zmierzenie się z dominującym w Stanach Zjednoczonych stereotypem polskiej emigrantki-sprzątaczki. Interesował mnie element ryzyka, na jakie narażam siebie niefrasobliwie wkraczając do domów obcych ludzi. Interesowało mnie bycie etnografką w przebraniu, wchodzącą w cudze prywatne światy.

Parę lat później, biorąc udział w kursach języka hiszpańskiego, przeżyłam swoistą epifanię. Zapytana w ramach ćwiczeń gramatycznych, z jakich materiałów wykonuję swoje prace – odpowiedziałam: „ze zderzeń kulturowych”. Ta odpowiedź mająca na celu wprowadzenie odrobiny humoru w mozolne językowe ćwiczenia i sabotaż potocznego przekonania, że artyści zazwyczaj rzeźbią w glinie, brązie czy marmurze – zaskoczyła mnie samą. 

Pisząc o zderzeniach kulturowych mam na myśli wszelkie formy konfrontacji pomiędzy utartymi ścieżkami tożsamości – tożsamości płciowej, narodowej, seksualnej, generacyjnej.

Zderzenia rozbijają homogeniczne monolity, wprowadzają entropię, prowokują do refleksji i innego myślenia o samych sobie i mitycznych innych. 

Sztuka jest zawsze polityczna, nawet jeśli intencje twórcze jej autora czy autorki są apolityczne i pozbawione świadomego określania się po jakiejkolwiek stronie politycznych rozgrywek. Nie oznacza to, że sztuka musi się angażować w polityczną krytykę i jej służyć. W tej kwestii jestem zwolenniczką wolnego wyboru i nie dyskryminuję sztuki wynikającej z innych potrzeb niż aktywizm polityczny.

Feminizm jest dla mnie istotny, zarówno jako uczestniczki codziennej rzeczywistości, jak i artystki. Feminizm oznacza dla mnie alternatywną propozycję zorganizowania świata, wizję bardziej empatyczną i sprawiedliwą, która nie tylko rozgrywa się w przestrzeni międzygatunkowych podziałów na kobiety i mężczyzn, ale rzuca światło na wszelkie przejawy dyskryminacji – rasowe, kulturowe, klasowe, związane z wiekiem czy niepełnosprawnością.

O wiele bardziej inspiruje i fascynuje mnie temat narodowej tożsamości – homogeniczność kultury byłego PRL-u, w której przyszło mi dorastać, jest chyba główną przyczyną, dlaczego wybrałam sztukę i „etnograficzną metodologię” tworzenia. Kultury duszące się w sosach swoich ideologiczno-zerojedynkowych absolutów, zbyt wąsko-pojmowanych, ksenofobicznych patriotyzmów i potrzeb wstawania z kolan, separatyzmów względem globalnego ekosystemu – prowokują ucieczkę, pragnienie, żeby przekonać się, czy aby nie istnieją inne pomysły na interpretację świata.

Z takich pobudek powstał – zrealizowany w 2015 roku dla Polskiego Pawilonu na Biennale w Wenecji, we współpracy z C.T. Jasperem i Magdaleną Moskalewicz – projekt Halka/Haiti 18°48’05”N 72°23’01”W3. Pomysł rozbrojenia Halki Moniuszki jako dzieła narodowego, a także odszukania historycznych śladów polskości w haitańskiej wiosce, był właśnie próbą poszukiwania bardziej złożonej odpowiedzi na pytanie, kim jesteśmy.

Na koniec pragnę dodać, że oprócz specyficznych, wcześniej wspomnianych zagadnień, które interesują mnie jako artystkę, jestem głęboko przekonana co do słuszności twierdzenia zawartego w jakkolwiek ironicznym neonie Bruce’a Naumana: „The True Artist Helps the World by Revealing Mystic Truths”.

Tekst powstał we współpracy z Agnieszką Sosnowską (2020).

1Zdjęcie: Joanna Malinowska, W praktyce, 2003, kadr z wideo. Dzięki uprzejmości artyski.
2Zdjęcie: Joanna Malinowska, W praktyce, 2003, Sculpture Centre. Dzięki uprzejmości artyski.
3Zdjęcie: Joanna Malinowska, Halka/Haiti, 2015, zdjęcie Damas Porcena. Dzięki uprzejmości artyski.