Honorata Martin

– born 1984 in Gdańsk – graduated from the Academy of Fine Arts here in 2009 with a degree in Painting under professor Mieczysław Olszewski and an annex in Intermedia under professor Wojciech Zamiara. Since then, she has continued to make art in different ways and with different tools.

What I value most are the moments when I don’t know how things will turn out, and art happens in real time. During the performance Going out into Poland, I set out from my flat in Gdansk without any plans or goals. In less than two months I reached the south of Poland, Dzierżoniów. During the project Make yourself at home. I lived in a hut I built myself in a park in the Warsaw district of Bródno. As part of Come and Take What You Want, I invited anyone who was willing to take what they wanted from my flat. My actions, based on interaction with people, were created on an ongoing basis, from day to day.

Art and life are not separate, but the weight is not always evenly distributed. I am preoccupied with problems near and far, universal and individual. Life, my son, my dog, my grandmother, my friend, but also someone else’s son, someone else’s dog and someone else’s friend. For me to have space and time for art, I have to combine it with life. In order to cope with life, I have to combine it with art. I assume that failure in art is of equal value. The time of sadness and meaninglessness is the moment when intuition can fight for its place in the creation of art, when uncontrollable processes take place in the subconscious. I find art more where I understand less, where there are no other answers.

I am invariably preoccupied by the tensions between people, often manifested in resentment and hostility towards the stranger (Welcome 24/7, Dinners, Brother). In a world based on borders, where people are guided by contracts and commonly accepted myths (such as state, nation, religion), it is easy to identify the other and assign him a threatening role. I consider empathy to be the most important need in the modern world. I reach out to the simplest instincts, fears, desires and physical experiences, believing that they are at the root of most human behaviour (Cold, The view is more beautiful from above, Balconies, With Sasko, Moment). In performance, which is often a social experiment, the main technique for me is openness and lack of assumptions. Momentary Gallery was a very simple idea. We rented a place in the city centre, and on the windows I hung hand-written cards inviting people to come in. After a week, a regular group of about a dozen people, aged between eighteen and eighty, met every day at Momentary Gallery. Momentary existence created bonds between (seemingly) completely different and alien people.

Taking momentary, focus-driven artistic actions runs the risk of sealing the status quo of specific places and treating their inhabitants instrumentally, treated as a tasty ingredient of an art installation. This is why I often refuse to take photographs. So that being is not a means but an end. 

For an institution a successful project is one with a large audience, for me it’s any project. Of course, I might feel depressed if nobody wanted to come to me, but that’s the experimental nature of the situation. I don’t expect anything from people, I don’t have a target group or plans. I don’t create an alter ego for myself. I face people honestly. Only then can I expect our relationship to be built on honesty and what we think we know about each other stops being important and what we can learn about each other starts being important.

I could write five contradictory artistic manifestos, agreeing with each one. And thanks to Art for that. 

The text was written in collaboration with Bogna Stefańska (2020).

– urodzona w 1984 roku, Gdańsk. Tutaj w Akademii Sztuk Pięknych w roku 2009 obroniła dyplom na Wydziale Malarstwa u profesora Mieczysława Olszewskiego i aneks z Intermediów u profesora Wojciecha Zamiary. Od tego czasu nadal zajmuje się uprawianiem sztuki na różne sposoby i z pomocą różnych narzędzi.

Najbardziej cenię te momenty, kiedy nie wiem, jak sprawy się potoczą, a sztuka dzieje się w czasie rzeczywistym.  Podczas performansu Wyjście w Polskę, wyruszyłam ze swojego mieszkania w Gdańsku bez żadnych założeń i celu. W ciągu niecałych dwóch miesięcy doszłam na południe Polski, do Dzierżoniowa. W czasie realizacji  Zadomowienia zamieszkałam w zbudowanym przez siebie  szałasie w parku na warszawskim osiedlu Bródno. W ramach pracy Przyjdź i weź co chcesz zaprosiłam do swojego mieszkania wszystkich chętnych, którzy mogli zabrać z niego, co chcieli. Swoje działania, oparte na interakcji z ludźmi, tworzyłam na bieżąco, z dnia na dzień.

Sztuka i życie nie są od siebie oddzielone, ale ciężar nie zawsze jest równomiernie rozłożony. Zajmują mnie problemy bliskie i dalekie, uniwersalne i indywidualne. Życie, mój syn, pies, babcia, przyjaciel ale też czyjś syn, czyjś pies i czyjś przyjaciel. Żebym miała miejsce i czas na sztukę, muszę łączyć ją z życiem. Żeby jakoś poradzić sobie z życiem, muszę łączyć je ze sztuką. Zakładam przy tym, że porażka w sztuce jest równorzędną wartością. Czas obfitujący w smutek i poczucie bezsensu to moment, kiedy o swoje miejsce w powstaniu sztuki może zawalczyć intuicja, kiedy w podświadomości zachodzą niekontrolowane procesy. Sztukę znajduję bardziej tam, gdzie mniej rozumiem, gdzie brak innych odpowiedzi.

Niezmiennie zajmują mnie napięcia między ludźmi, często objawiające się niechęcią i wrogością do obcego (Zapraszam 24h na dobę, Obiady, Brat). W świecie opartym na granicach, w którym ludzie kierują się umowami i powszechnie przyjętymi mitami (takimi jak państwo, naród, religia), łatwo o wskazanie innego i przypisanie mu roli zagrożenia. Uważam empatię za najważniejszą potrzebę współczesnego świata. Sięgam do najprostszych instynktów, lęków, pragnień i doświadczeń fizycznych, wierząc, że to one stoją u źródła większości ludzkich zachowań (Zimno, Z wysoka widok jest piękniejszy, Balkony, Z Sasko, Moment). W performansie, który często jest eksperymentem społecznym, główną techniką jest dla mnie otwartość i brak założeń.

Chwilowa Galeria to był bardzo prosty pomysł. Wynajęliśmy lokal w centrum miasta, a na witrynach powiesiłam ręcznie napisane kartki zapraszające do wejścia. Po tygodniu w Chwilowej Galerii spotykała się codziennie stała grupa kilkunastu osób, w wieku od osiemnastu do osiemdziesięciu lat. Chwilowe bycie wytworzyło więzi między (z pozoru) zupełnie różnymi i obcymi sobie osobami.

Podejmowanie chwilowych, fokusowych działań artystycznych rodzi niebezpieczeństwo przypieczętowania statusu quo konkretnych miejsc i instrumentalnego potraktowania ich mieszkańców, traktowanych jako smakowity składnik instalacji artystycznej. Dlatego często odmawiam robienia zdjęć. Żeby bycie nie było środkiem, ale celem. 

Dla instytucji udany projekt to ten z dużą grupą odbiorców, dla mnie – każdy. Oczywiście mogłabym czuć się przygnębiona, gdyby nikt nie zechciał do mnie zajść, ale na tym polega eksperymentalny charakter sytuacji. Niczego nie oczekuję od ludzi, nie mam grupy docelowej ani planów. Nie tworzę sobie alter ego. Uczciwie staję przed człowiekiem. Tylko wtedy mogę oczekiwać, że nasza relacja będzie zbudowana na szczerości i przestanie być ważne to, co myślimy, że o sobie wiemy, a zacznie być ważne to, czego możemy się o sobie dowiedzieć.

Mogłabym napisać pięć zaprzeczających sobie manifestów artystycznych, zgadzając się przy tym z każdym. I dzięki Sztuce za to. 

Tekst powstał we współpracy z Bogną Stefańską (2020).