Dominika Kowynia

– born in 1978 in Sosnowiec. She does figurative oil painting. She studied at the Academy of Fine Arts in Katowice, where she has been working for several years. She is interested in the contact between personal experiences and current events, recent history and literature. She cooperates with the Szara Gallery.

/galeriaszara.pl/

STATEMENT

I am a painter and university lecturer. For a long time I treated being an artist as an identity, but for the past few years I’ve recognized it as a job because participating in exhibitions has forced me to fit my creative practice into a calendar, planning, telling, packaging. There was also the money for the paintings. The stress of exhibiting work had the strongest influence on me beginning to see painting also as work.

I am convinced that there is no single valid model of creative attitude and that, in my opinion, is what makes the field of art interesting. If I had to define what my needs are in contact with art it would be simply communication with other people, using overdrive, reaching through other channels than those I use automatically. 

My art practice is rooted in a sense of lack. I was not filled with data about the world as a child, there were no adults around me interested in it, so I created a space for myself where I endured my own collected observations and information, trying to understand and adapt it. Adaptation had two thresholds, which I climbed with effort: the lonely discovery of the rules of life in early childhood in exile in Libya and the re-learning when I was thrown into Polish foreignness in early adolescence without any guidance1. I recognize the deposit of anger in this emptiness, and I know that it is the force that allowed me to strain messages through my teeth as a teenager, and then to roll like stones the stories of family relationships in my first mature works – monochromatic, with a repetitive, rhythmic brushstroke – in the paintings -“kanciaki” [“edges”].

From the end of my studies I had the support of my friend Andrzej Tobis, today my husband, and I received from him a dose of acceptance that cannot be compared to any other external constructing force in my life. There were no women around me who pursued a life model other than the classical one – even if they were also artists, they communicated the priority of family life.  In retrospect, I can see that already in high school, in the absence of such a female figure, I began to look for idols in the field of literature. The first of these became Margaret Atwood, another Virginia Woolf (college period), and a later love, Doris Lessing2. The first painter who shook me out of my fascination with paintings by men was Jadwiga Sawicka. In the gallery window, I noticed a repeated inscription, UCIEKAJ [RUN]3 And I took it “intravenously,” as if it were a life guideline. Sawicka’s work, its austerity, its lack of coquetry, is a renunciation of everything I have known under the notion of image. Thanks to the awareness of her existence, I understood that it was possible to make a gesture of rejecting everything conventionally considered beautiful, and then plant new things on it, following my own rules. It was at that time that I started making the above-mentioned “kanciaki” [“edges”]. Later, it was two more times that I consciously changed the way I told the story of painting. 

A significant moment for my development was in 2016, when anti-refugee sentiment in Poland intensified. Referring to my memories, I painted a series of works in which I dealt on my own terms with the family narrative of my stay in Libya, which until then had eliminated my experiences of the eight-year stay456. This caused a wave of irritation and denial in my family, which reinforced my belief that I was not being raised to speak out on any issue, not to the exclusion of my own life. Since then, I have intuitively “checked” all of my identified internal dilemmas against current social and political events and discovered that the alignments of larger forces are concentrated in my family’s fate. As if through a lens, I find there my source of feminist anger, class struggle, obeisance to the Catholic Church, dislike of strangers, and disrespect for nature. At times these threads seem very many, but in the images themselves they are always linked by a focus on the friction between established positions, a reluctance to make explicit manifestations, and a need to understand the complexity of the problem7

My dilemma, as a painter and lecturer recognizing the importance of supporting other female artists, is to reconcile that commitment with the awareness that it is equally important as an individual, original perspective. The need for individuality can be seen as an unwillingness to collaborate or give way to the field. I am now at a point in my life where these two needs – for singularity and for giving – receiving feminist support are dynamically clashing within me8

Text created in collaboration with Anna Ciabach (2020).

1Image: Dominika Kowynia, Burying, 2020, oil on canvas. Courtesy of the artist.
2See:  https://metalmagazine.eu/bi/post/interview/dominika-kowynia?fbclid=IwAR0ttKDZIevZX-8Blvqmrg20g-kOpO5z7gVNVBvhmSkw2NzYy4N4jKT29DE.
3The work by Jadwiga Sawicka was presented at the exhibition “Borders and Beyond” in 2003 in the Szara Gallery, Cieszyn.
4The painting series Overdue Exoticism was created in 2016-2017 and consisted of thirteen paintings influenced by memories and photos from the artist's  stay in Libya. It was largely presented in the exhibition "Sand People" in 2017 at Widna gallery in Krakow, Poland.
5Image:  Dominika Kowynia, Snowhite, 2016, oil on canvas. Courtesy of the artist.
6See: https://magazynszum.pl/rece-ktore-lecza-rece-ktore-dusza-dominika-kowynia-w-galerii-szarej/.
7Image: Dominika Kowynia, Maneuvers, 2018, oil on canvas. Courtesy of the artist.
8Image: Dominika Kowynia, Revolt, 2016, oil on canvas. Courtesy of the artist.

– urodzona w 1978, Sosnowiec. Zajmuje się olejnym malarstwem figuratywnym. Studiowała na katowickiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie od kilkunastu lat pracuje. Interesuje ją styk osobistych doświadczeń z bieżącymi wydarzeniami, najnowszą historią i literaturą. Współpracuje z Galerią Szarą.

/galeriaszara.pl/

Jestem malarką i wykładowczynią akademicką. Długo traktowałam bycie artystką jako tożsamość, jednak od kilku lat uznaję je za pracę, ponieważ udział w wystawach wymusił na mnie wpisywanie praktyki twórczej w kalendarz, planowanie, opowiadanie, pakowanie. Pojawiły się też pieniądze za obrazy. Stres związany z eksponowaniem prac miał najsilniejszy wpływ na to, że  zaczęłam postrzegać malowanie również jako pracę.

Jestem przekonana, że nie istnieje jeden obowiązujący model postawy twórczej i to czyni, moim zdaniem, obszar sztuki interesującym. Jeśli miałabym określić na jakie moje potrzeby odpowiada kontakt ze sztuką to byłaby to po prostu komunikacja z innymi ludźmi, korzystająca z przesterów, docierająca innymi kanałami niż te z których korzystam w automatyczny sposób. 

Moja praktyka artystyczna ma swoje źródło w poczuciu braku. Nie napełniono mnie w dzieciństwie danymi o świecie, nie było wokół mnie dorosłych tym zainteresowanych, więc stworzyłam sobie przestrzeń, do której znosiłam samodzielnie uzbierane obserwacje i informacje, starając się je zrozumieć i zaadaptować. Adaptacja miała dwa progi, na które z wysiłkiem się wspięłam: samotne odkrywanie zasad życia we wczesnym dzieciństwie na emigracji w Libii i powtórna nauka, kiedy zostałam wrzucona w obcość polską w okresie wczesnonastoletnim, bez jakiegokolwiek przewodnictwa1. Rozpoznaję złoże gniewu w tej pustce i wiem, że jest ono siłą, która pozwalała mi cedzić przez zęby komunikaty w wieku nastoletnim, a potem toczyć jak kamienie opowieści o relacjach rodzinnych w pierwszych dojrzałych pracach – monochromatycznych, z powtarzalnym, rytmicznym gestem pędzla – w obrazach-„kanciakach”.

Od końca studiów miałam wsparcie przyjaciela Andrzeja Tobisa, dzisiaj męża, i otrzymałam od niego dawkę akceptacji, która nie może być porównana do żadnej innej zewnętrznej siły konstruującej w moim życiu. Nie było w moim otoczeniu żadnej kobiety, która realizowałaby inny model życiowy niż klasyczny – nawet jeśli były jednocześnie artystkami to komunikowały priorytetowość życia rodzinnego.  Z perspektywy czasu dostrzegam, że już w liceum w poczuciu braku takiej kobiecej postaci zaczęłam szukać idolek w obszarze literatury. Pierwszą z nich stała się Margaret Atwood, kolejną Virginia Woolf (okres studiów), a późniejszą miłością Doris Lessing2. Pierwszą malarką, która wytrąciła mnie z fascynacji obrazami malowanymi przez mężczyzn była Jadwiga Sawicka. Dostrzegłam w oknie galerii powtarzający się napis UCIEKAJ3 i  odebrałam to „dożylnie”, jak wskazówkę życiową. Twórczość Sawickiej, jej surowość, brak kokieterii, to rezygnacja ze wszystkiego co znałam pod pojęciem obrazu. Dzięki świadomości jej istnienia zrozumiałam, że można wykonać gest odrzucenia wszystkiego, co umownie uważane za piękne, a potem zasiać na tym nowe, kierując się własnymi zasadami. W tamtym właśnie czasie zaczęły powstawać wspomniane „kanciaki”. Później jeszcze dwukrotnie świadomie zmieniałam sposób malarskiego opowiadania. 

Istotnym momentem dla mojego rozwoju był rok 2016, w którym nasiliły się w Polsce nastroje antyuchodźcze. Odwołując się do wspomnień, namalowałam cykl prac, w których na własnych warunkach rozprawiłam się z rodzinną narracją o pobycie w Libii, dotychczas eliminującą moje doświadczenia z ośmioletniego pobytu456. Wywołało to w rodzinie falę irytacji i zaprzeczeń, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie wychowywano mnie do zabierania głosu w jakiejkolwiek sprawie, nie wykluczając własnego życia. Od tego czasu wszystkie moje rozpoznane dylematy wewnętrzne intuicyjnie „sprawdzam” z aktualnymi wydarzeniami  społecznymi i politycznymi i odkrywam, że w losach mojej rodziny skupiają się układy większych sił. Jak w soczewce odnajduję tam swoje źródło feministycznego gniewu, klasowych bolączek, czołobitności względem kościoła katolickiego, niechęci wobec obcych i braku szacunku do natury. Tych wątków wydaje się momentami bardzo wiele, ale w samym obrazach łączy je zawsze skupianie się na tarciach pomiędzy ustalonymi stanowiskami, niechęć do jednoznacznych manifestów i potrzeba zrozumienia złożoności problemu7

Mój dylemat, jako malarki i wykładowczyni uznającej istotność wspierania innych artystek, polega na pogodzeniu tego zobowiązania ze świadomością, że równie ważna jest indywidualna, autorska perspektywa. Potrzeba osobności może być postrzegana jako niechęć do współpracy lub ustępowanie pola. Znajduję się teraz w momencie, w którym te dwie potrzeby – osobności i dawania – otrzymywania feministycznego wsparcia dynamicznie się we mnie ścierają8.

 

Tekst powstał we współpracy z Anną Ciabach (2020).

1Zdjęcie: Dominika Kowynia, Grzebanie, 2020, olej na płótnie. Dzięki uprzejmości artystki.
2Zob.  https://metalmagazine.eu/bi/post/interview/dominika-kowynia?fbclid=IwAR0ttKDZIevZX-8Blvqmrg20g-kOpO5z7gVNVBvhmSkw2NzYy4N4jKT29DE.
3Praca Jadwigi Sawickiej, o której mowa, prezentowana była na wystawie "Borders and Beyond" w 2003 w Galerii Szarej w Cieszynie.
4Cykl malarski pt. Przeterminowana egzotyka powstawał w latach 2016-2017 i składał się z trzynastu obrazów namalowanych pod wpływem wspomnień i zdjęć z pobytu w Libii. W dużej części prezentowany był na wystawie "Ludzie z piasku" w 2017 roku w galerii Widna w Krakowie.
5Zdjęcie: Dominika Kowynia, Snowhite, 2016, olej na płótnie. Dzięki uprzejmości artystki.
6Zob. https://magazynszum.pl/rece-ktore-lecza-rece-ktore-dusza-dominika-kowynia-w-galerii-szarej/.
7Zdjęcie: Dominika Kowynia, Manewry, 2018, olej na płótnie. Dzięki uprzejmości artystki.
8Zdjęcie: Dominika Kowynia, Bunt, 2016, olej na płótnie. Dzięki uprzejmości artystki.